Tajemniczy darczyńca
Ciekawostka: anonimowy człowiek opublikował na portalu kwejk.pl informację, że trafił „szóstkę” w lotka i – najciekawsze – chce swoją nagrodą (a precyzyjniej 1/4 nagrody, jak zadeklarował) podzielić się z użytkownikami kwejka.
Oczywiście autor tekstu jest w pełni anonimowy, jak również zastrzegł sobie, że każdemu może odmówić wypłaty nagrody bez podania przyczyny. W zamian życzy sobie tylko jedną rzecz: aby udostępnić jego post na swoim profilu w serwisie Facebook.
Jaki efekt uzyskał?
W ciągu kilkunastu godzin ok 100 000 like’ów na Facebooku (przez pierwsze parę godzin – 70 000!). Wydaje się to nieprawdopodobne, prawda?
Co stoi za kulisami
Otóż właściciele kwejka celem – spodziewamy się – podniesienia popularności serwisu zorganizowali konkurs w którym nagrodą jest iPhone 4 (taka słuchawka za ok. 3 000 zł, jakby ktoś jeszcze nie wiedział). Zwycięzcą konkursu będzie osoba, która umieści w kwejku obrazek, który zdobędzie największą liczbę fanów.
I tu sprawa staje się oczywista. Wygląda na to, że historia o ustrzeleniu 6-tki jest wyssana z palca, a rzeczywistą intencją „tajemniczego darczyńcy” – wygranie nagrody za 3 000 zł.
Jak to działa?
Oczywiście, nie dysponując dużą ilością pieniędzy, jedyną szansą na zdobycie w szybkim czasie popularności jest puszczenie „viralu”.
Przepis jest wbrew pozorom dość prosty:
- wymyślić historię (w tym przypadku: „wygrałem kupę pieniędzy, a jestem minimalistą i pieniędzmi się brzydzę”),
- obiecać nagrodę („moją wygraną podzielę się ze wszystkimi”),
- zminimalizować ryzyko (tutaj jedynym ryzykiem jest brak nagrody, więc w zasadzie nic nie można stracić).
Wiele wirusowych kampanii opiera się na śmiesznym zdjęciu lub filmie, ale w tym przypadku nie jest to potrzebne.
Jak jest to skuteczne? Niesamowicie! Pamiętacie, ile osób obejrzało zdjęcie poparzonej Oli, co miało w cudowny sposób „wygenerować” pieniądze, które miały iść na jej leczenie? Pamiętacie, jak dużo ludzi przesyłało sobie idiotyczne ostrzeżenia mailami?
Z jednej strony ludzie są w dużej mierze naiwni, ale przede wszystkim ta naiwność „rośnie”, gdy nie ma nic do stracenia. „No przecież nic mnie nie kosztuje kliknięcie like’a, a jeśli jednak nagroda okazałaby się prawdą….”.
No właśnie – a jakby jednak była to prawda
Załóżmy, że to nie chodziło o iPhone’a. Załóżmy, że nasz anonim pisał prawdę, miał czyste intencje i uczciwie podszedł do sprawy.
Policzmy na kalkulatorze:
Średnia nagroda za trafienie szóstki w Lotto w kwietniu b.r. to niecałe 1 600 000 zł. Ćwiartka z tej kwoty, którą anonimowy darczyńca chce rozdać, to ok. 400 000 zł. Skoro w tym momencie ustawiło się po nią 100 000 ludzi, to załóżmy, że raczej nie rozda się im pieniędzy osobiście. Trzeba zrobić 100 000 przelewów bankowych. Biorąc pod uwagę koszt przelewu w okolicach złotówki, to na 100 000 ludzi zostaje 300 000 zł – nie licząc podatku, konsultacji prawnika, pracy osoby obsługującej przelewy, etc. Tutaj anonim nie dał precyzyjnych informacji, jak to rozliczy.
A więc wartość oczekiwana nagrody to ok. 3 zł na osobę!
Warto? 🙂
Jeśli zaś to klasyczny fake?
Jeśli – co jest najbardziej prawdopodobne – to klasyczny fake, to 100 000 ludzi poświęciło swój czas JEDNEMU człowiekowi, aby mógł wygrać JEDEN TELEFON za ok. 3 000 zł. A więc każdy poświęcił swój czas – przeczytał obrazek i kliknął like’a, a praca ta kosztowała ok. 3 gr, którą to kwotę w całości podarowano anonimowemu człowiekowi w zamian za oszustwo.
Wnioski
Jaki morał z tej historii?
- Większość ludzi uważa, że mała ilość czasu nic nie kosztuje.
- Dla ludzi nie tylko ważny jest potencjalny zysk, lecz także ryzyko. Tam gdzie ryzyko jest małe – w tym przypadku tylko poświęcenie paru minut – ludzie gotowi są zgodzić się nawet na najgłupsze propozycje.
- Nie bez znaczenia jest socjologia – społeczny dowód słuszności. Jeśli następnym razem będziecie podejmować jakąś decyzję tylko dlatego, że 1000 osób przed Wami tak zrobiło – przypomnijcie sobie ten przypadek.
- Nawet najbardziej absurdalne rzeczy można „sprzedać”, jeśli jest do tego dobra historia. Tutaj historia człowieka, który grał w Lotto, a nie zależało mu na pieniądzach, jest sprzeczna sama w sobie, ale nie widać tego na pierwszy rzut oka.
- Najważniejszy jest pomysł. A duża część z nich działa tylko za pierwszym razem. Powtórzenie tego viralu bez większych modyfikacji, prawdopodobne skończyłoby się porażką.
- I na sam koniec – najciekawsze – zobaczcie – za pomocą anonimowego człowieka kwejk kupił ponad 100 000 odwiedzin w cenie ok. 3 000 zł!
- Niestety, podstawowa zasada marketingu mówi, że nie wolno oszukiwać. Tutaj została ona złamana, ale… nie przez właścicieli kwejka, tylko przez… „anonimową osobę”. Prawda, że sprytnie?